Po śmierci syna straciłam sens życia. Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

Z życia wzięte

Sierpień 20, 2022
Po śmierci syna straciłam sens życia. Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

Traumatyczne wydarzenia niejednokrotnie stanowią punkt zwrotny wielu biografii. Właśnie tak było w przypadku Pani Barbary, która podzieliła się z nami swoją opowieścią o stracie dziecka. Poznajcie ją!

 

Nic nie zapowiadało tej strasznej tragedii. Dzień zaczął się jak każdy – poranna kawa, śniadanie i leniwy poranek. Była niedziela, więc nikt nigdzie się nie spieszył. Syn nagle źle się poczuł. Nie zastanawiając się długo, udaliśmy się z nim na pogotowie.

To było chore serce Krzysia. Dotąd nie dawało sygnałów, że coś będzie nie tak. A teraz – już czeka na niego karetka, by zabrać go do wojewódzkiego szpitala. Choć nogi się pode mną uginają, nie tracę nadziei.

Przyjeżdżamy tam całą rodziną. Mąż i syn siedzą ze mną w poczekalni. Pamiętam tylko ogromne zamieszanie, nerwowe spacery lekarzy, którzy nie wiedzą, co robić. Wreszcie widzimy się.

– Nie martwcie się – powiedział syn wieziony z SOR-u do sali szpitalnej.

Nawet nie wiem, czy coś odpowiedziałam. Cisza zawisła złowrogo w powietrzu i raniła moje serce. Więcej już nic nie powiedział. Z godziny na godzinę było gorzej, aż stracił przytomność. Już jej nie odzyskał. Po kilku dniach po prostu odszedł.

Bez pożegnania, bez czułego uścisku. Sam – w szpitalnej sali. Chyba czekał aż odjedziemy do domu odpocząć. Odszedł na zawsze, ale ja nie dopuszczałam do siebie tego „zawsze”. Dla mnie to był zły sen.

Długo nie mogłam dojść do siebie. Odchodziłam od zmysłów. Nagła strata kochanego dziecka to był cios prosto w moje serce. Myślałam, że ono też odmówi posłuszeństwa i umrę. Tego gorąco pragnęłam! W swoim cierpieniu nie mogłam jednak być samolubna. Młodszy syn też bardzo to przeżył, a jego wsparcie było w moich rękach.

Aby stanąć na nogi, musiał iść do psychologa. Ja też poszłam, by dać mu przykład. Choć nigdy nie pogodzę się ze śmiercią Krzysia, muszę żyć dla drugiego syna. Niebawem jego ślub, a w drodze już dziecko. Myśl o wnuku napełnia mnie radością.

Codziennie w sercu noszę te dwa uczucia – smutek i radość. Nie chcę poddać się żadnemu z nich. Po prostu biorę to, co daje mi dzień.

Artykuł powstał w ramach cyklu „Kobiece historie mają moc” kierowanego przez Barbarę Górnicką-Naszkiewicz, red. naczelną kobietapo60.pl.
Chcesz się podzielić swoją historią? Napisz na barbara_gornicka@op.pl  

Fot. freepik

 

 

 

dr Barbara Górnicka-Naszkiewicz

Sierpień 20, 2022

Komentarze

Dodaj komentarz
Komentarz
Podpis
Adres e-mail
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
Zatwierdź

Powiązane artykuły