Czy los da mi drugą szansę na miłość? Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

Z życia wzięte

Maj 1, 2022
Czy los da mi drugą szansę na miłość? Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

Poczucie straty potrafi trawić naszą duszę latami. Tak było w przypadku pani Wiesławy, która zechciała się z nami podzielić swoją osobistą historią, by przepracować osobiste doświadczenie. Wciąż jednak ma nadzieję na poprawę swojego losu i miłość…

„Nic dwa razy się nie zdarza” – któż nie zna tych słów? Przeszywają mnie one na wskroś, ilekroć wspominam swoją młodość. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że nie dokonałam słusznego wyboru. Nie przypuszczałam, że będę musiała za niego płacić tak wysoką cenę.

Urodziłam się w małej wsi. Tu spędziłam w zasadzie całe swoje życie. Młodość upłynęła na pracy w gospodarstwie. Wydawało się, że nic nie zburzy mojego poczucia stałości, ale los miał dla mnie wyzwanie. Bo życie na wsi to nie tylko praca, ale i czas na odpoczynek, spotkania z sąsiadami. Młodzież chodziła swoimi ścieżkami, gromadziła się przy remizie. Czasem też ktoś zorganizował ognisko i nikogo z młodych nie mogło na nim zabraknąć.

Na jednym z takich ognisk poznałam Janusza. Przystojny brunet nie był jednak stąd. Przyjechał z dużego miasta do babci na wakacje. Nie wiedziałam o nim prawie nic, co jednak nie przeszkodziło mi zakochać się w nim bez pamięci. Szybko zostaliśmy nierozłączną parą, a uczucie tliło się jak gorący żar wakacyjnych dni. Po cichu jednak każde z nas odliczało dni do końca wakacji i decydującej rozmowy – czy po wakacjach wciąż będziemy razem?

Nadszedł ten dzień. Janusz wracał do miasta, miał zacząć studia. Marzył, by zostać lekarzem – tak jak jego ojciec. Ja też byłam już dorosła, ale nie miałam pomysłu na siebie. Planowałam zostać w gospodarstwie. Tak było najprościej i najbezpieczniej. Innego życia nie znałam…

Nie było rzeki łez ani rozstania rodem z melodramatu. Krótkie „cześć”, mały buziak – ot co. Gdzieś jednak dał się słyszeć szept:

– Przyjedź. Jesteś dla mnie wszystkim! – zapewniał Janusz.

Nic nie odpowiedziałam. Musiałam wszystko przemyśleć. A myśli miałam szczególnie czarne. Nie widziałam siebie w dużym mieście, z dala od rodziny. Co miałabym tam robić? Nawet nie miałabym pieniędzy na start. Nie miałam ojca lekarza, byłam zwykłą dziewczyną.

Ten kompleks tkwił we mnie jak drzazga. Zawsze gdy stawało przede mną jakieś wyzwanie, przywoływałam go na zawołanie. Bo czego można wymagać od siebie, jeśli jest się zwykłą wiejską dziewczyną? To zwalniało mnie z jakichkolwiek ambicji, a już na pewno z miłości do młodego adepta medycyny. Może moja miłość nie była tak silna, by wygrać nad strachem do zmiany?

Janusz jednak wracał. Każde wakacje spędzaliśmy razem. Wciąż żywił nadzieję, że wyrwie mnie stąd, że ulegnę. Czułam, że jestem na życiowym rozdrożu, ale nie umiałam wybrać dobrej drogi. Może po prostu każda z dróg wymagała ode mnie zmiany, a to było za dużo? Kierowana przez nadopiekuńczą mamę i despotycznego ojca chciałam, by ktoś podjął decyzję za mnie i wyrwał z tego piekła.

Lata mijały i po kilku latach Janusz przyjechał już z narzeczoną. Nie byłam zaskoczona widokiem tej „paniusi”. Też była lekarką z bogatej rodziny. Pasowali do siebie. Życzyłam im szczęścia.

– Czy już całkowicie nas przekreśliłaś? – pytał z niedowierzaniem Janusz. – Zapytam ostatni raz: wyjedziesz ze mną?

 – Nie. Ja tu zostaję. Tak będzie lepiej. I tak nic by z tego nie wyszło – odpowiedziałam szorstko.

Tyle lat próbował, żył nadzieją i nic. Nawet nie pomogła narzeczona – jak się później okazało – podstawiona. Słowo się rzekło. Każdy wraca do swojej codzienności już sam.

Od tamtego czasu codziennie zastanawiam się „co by było gdyby…”. Nikt już tak o mnie nie zabiegał, nikogo tak nie kochałam. Minęło prawie pół wieku, a ja wciąż jestem sama.

Czy los da mi drugą szansę na miłość? Choć strasznie się boję, nie tracę nadziei…

 

dr Barbara Górnicka-Naszkiewicz

Maj 1, 2022

Komentarze

Dodaj komentarz
Komentarz
Podpis
Adres e-mail
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
Zatwierdź

Powiązane artykuły