Mówiłam „nigdy w życiu”, a sama rzuciłam się mu w ramiona! Z CYKLU „KOBIECE HISTORIE MAJĄ MOC”
Tagi:
Życie czasem płata nam figla – rozpoczęła swój list Pani Amelia. Nasza Czytelniczka zdecydowała się opowiedzieć swoją miłosną historię, która rzeczywiście pełna jest zabawnych zwrotów akcji. Gotowi na love story napisane przez życie?
Z nostalgią wspominam swoją młodość. Nie będzie w tym przesady, jeśli napiszę, że byłam piękną dziewczyną. Nigdy nie brakowało mi adoratorów. Żaden jednak z nich nie zatrzymał mnie przy sobie na dłużej. Mając prawie 30 lat, wciąż nie znalazłam tego jedynego. Powoli ta sytuacja przestała mi odpowiadać.
Może mój zegar biologiczny tykał? A być może bałam się, że zostanę starą panną wytykaną palcami na ulicy? Gdzieś w środku obudził się lęk, że młodość przemija i pora już osiąść na stałe. Tylko gdzie? Z kim?
Te pytania bez odpowiedzi nie dawały mi spokoju. Zaczęłam więc desperacko szukać swojej drugiej połówki. Im bardziej mi zależało, tym więcej było z tego kłopotów. Raz przyczepił się do mnie brat koleżanki, przed którym musiałam się ukrywać. Innym razem omal nie padłam ofiarą oszusta matrymonialnego! Na randce z kolejnym mężczyzną ziewałam z nudów…
Z deszczu pod rynnę – myślałam sobie. Czy faktycznie muszę się uganiać za mężczyzną? Przecież daję sobie radę ze wszystkim sama. Mam dobrą pracę, pieniądze, mieszkanie, samochód, psa… Czy do tej układanki mężczyzna jest w ogóle potrzebny? Z tą myślą dobrnęłam prawie do czterdziestki.
Na 38 urodziny dostałam wypowiedzenie. Moje poukładane dotąd życie zmieniło się radykalnie. Teraz priorytetem było znalezienie pracy. Po znajomości udało mi się dostać posadę ekspedientki w sklepie z męską odzieżą. Podskórnie czułam, że tam mogę odnaleźć tego jedynego i nie myliłam się.
Po garnitury do mojego sklepu przychodzili zazwyczaj zamożniejsi i starsi mężczyźni. Wśród nich był Adam, stały klient. Czułam wyraźnie, że przychodzi mnie adorować. Dużo starszy, szpakowaty brunet w ogóle mi się nie podobał. Czułam, że znów wynikną z tego kłopoty, więc traktowałam go bardzo chłodno. Miałabym się z nim spotykać? Nigdy w życiu!
Ale nigdy nie mów nigdy. Pewnego razu przyszedł z pytaniem o jasny garnitur. Przymierzał kilka modeli i żaden mu się nie podobał. Miałam go dość. Myślałam, że znów się po prostu koło mnie kręci. Sięgnęłam po kolejny model, wspinając się na niewielką drabinkę. I nagle – on już był przy mnie i ją trzymał. Coś mnie tknęło.
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Niby nic się nie wydarzyło, a jednak ta chwila zatrzymała czas dla nas obojga. Byłam zawstydzona, zszokowana takim obrotem sprawy. Sama nie wiedziałam, czy Adam jest mi obcy, czy jednak bardzo bliski. Zaległa cisza. Przymierzył garnitur, kupił i wyszedł.
W pośpiechu Adam zapomniał parasolki. Ona ciągle przypominała mi o tym przypadkowym spotkaniu naszych spojrzeń. Patrzyłam na nią całymi dniami i pytałam sama siebie – co dalej? Dni mijały chropawo, a ja czułam, że moje „nigdy w życiu” stanęło pod ogromnym znakiem zapytania. Ale on nie przychodził…
Pojawił się po miesiącu i z bukietem kwiatów. Jakie było moje zdziwienie! Z radości spontanicznie objęłam go, dziękując za tak piękny gest. Adam jednak był zaskoczony i zmieszany. Nie wiedziałam, o co chodzi.
– To bukiet dla mojej córki – powiedział nieśmiało. – Jeśli da się Pani namówić na spotkanie, to z przyjemnością i dla Pani taki przyniosę – dodał z lekkim uśmiechem.
Myślałam, że zapadnę się pod ziemię! Przez chwilę obejmowałam z całych sił obcego mężczyznę. On – jak się później okazało – nie miał nic przeciwko temu. Zaczął się śmiać i odwzajemnił uścisk. Poczułam, że muszę umówić się na randkę z nim, nie było innej opcji.
Od tego spotkania minęło dokładnie 27 lat. Dziś jesteśmy już małżeństwem i często wspominamy nasze perypetie. A było ich jeszcze co niemiara, można by książkę napisać […].
Dziś wiem, że nie warto gonić za miłością. Ona przychodzi sama – powoli w najmniej oczekiwanym momencie.
Fot. freepik.com
dr Barbara Górnicka-Naszkiewicz
Kwiecień 24, 2022
Komentarze