Szczęście znalazłam za ścianą. Z cyklu „Kobiece historię mają moc”

Z życia wzięte

Lipiec 30, 2022
Szczęście znalazłam za ścianą. Z cyklu „Kobiece historię mają moc”

Pani Urszula zapewnia, że kiedy przeczytała wszystkie nasze artykuły, chciała koniecznie dodać do nich swoją historię. Chęć podzielenia się nią z innymi czytelniczkami była tak ogromna, że pokonała przeszkody natury technicznej. Jej opowieść przesłała do nas jej córka – Monika. Zapraszam na kolejną odsłonę cyklu „Kobiece historię mają moc”.

Zostałam wdową po czterdziestce. To był najgorszy okres w moim życiu. Mąż zmarł nagle, a ja zostałam sama jak palec. Dzieci już były dorosłe i chociaż mieszkały blisko, czułam w domu ogromną pustkę.

Każdy kąt przypominał mi Marka i piękne lata spędzone razem. Mieliśmy wzloty i upadki, lata chude i tłuste, ale zawsze byliśmy razem. A teraz? Teraz nastała głucha cisza, która gorzej niż hałas drażniła moje uszy.

Pewnego razu trafiłam w gazecie na ogłoszenie o sprzedaży mieszkania i przez chwilę zastanawiałam się, czy z tego nie skorzystać. W mieszkaniu byłoby mi łatwiej, ale bałam się, że nie odnajdę się w nowym miejscu. Kiedy byłam już zmęczona dbaniem o duży dom, postanowiłam zaryzykować.

Nowe mieszkanie znalazłam szybko, a w moim domu zamieszkał syn z rodziną. Cieszyłam się, że będę mogła tam wrócić, kiedy życie w mieszkaniu okaże się nie dla mnie. Odwrotu jednak nie było, gdy na dobre się urządzili. Chociaż czułam się nieswojo, próbowałam z całych sił zaaklimatyzować się.

Moje rozterki przyciągnęły uwagę nowego sąsiada, który mieszkał za ścianą. Właściwie to nie za ścianą, ale dwa piętra wyżej. Zaczepił mnie w osiedlowym sklepiku i wspólnie szliśmy do bloku. Opowiedział mi, że jest wdowcem, a dzieci mieszkają daleko.

Poczułam, że wspólne problemy mogą nas połączyć. I nie myliłam się. Stefan szybko stał się moją bratnia duszą, przed którą mogłam okazać wszystkie, nawet najgłębiej skrywane słabości. A on nie próbował mnie na siłę pocieszać tylko mówił:

– Kiedy jest ci smutno, przyjdź do mnie. Razem nie będzie łatwiej, ale może być weselej…

Właśnie tej pogody ducha mi brakowało. Stefan nauczył mnie akceptacji życia takiego jakim jest.  Nawet nie wiem kiedy między nami padło pierwsze „kocham cię” i pojawiło się uczucie, o które sama siebie nigdy nie podejrzewałam. Bo przecież mówią, że wdowie już nie wypada...

A mi wypadło. Tak, szczęście zaskoczyło mnie znienacka. A ja zupełnie się mu poddałam mając 59 lat... Za późno? Nigdy nie jest za późno!

 

Artykuł powstał w ramach cyklu „Kobiece historie mają moc” kierowanego przez Barbarę Górnicką-Naszkiewicz, red. naczelną kobietapo60.pl.

 Chcesz się podzielić swoją historią? Napisz na barbara_gornicka@op.pl  

dr Barbara Górnicka-Naszkiewicz

Lipiec 30, 2022

Komentarze

Dodaj komentarz
Komentarz
Podpis
Adres e-mail
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
Zatwierdź

Powiązane artykuły