Przejście na emeryturę to było piekło. Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

Z życia wzięte

Marzec 24, 2022
Przejście na emeryturę to było piekło. Z cyklu „Kobiece historie mają moc”

W cyklu „Kobiece historie mają moc” prezentujemy historię Janiny, która potrafiła zawalczyć o siebie. Choć przejście na emeryturę było dla niej trudne, okazała się na tyle silna, by pokonać przeciwności i „żyć po swojemu”.

Z niecierpliwością wyczekiwałam ostatniego dnia pracy. Po tylu latach w szkole miałam dość wrzasku dzieci i nerwówki związanej z klasówkami, wizytacjami dyrekcji i ciągłym tworzeniem dokumentów. Codziennie odliczałam dni do końca mojej szkolnej misji. Choć kochałam to zamieszanie i moich uczniów, wewnętrznie czułam, że już pora przestać edukować rozbrykane istoty, a zadbać o własny rozwój. Planowałam odnowić dawne znajomości i podróżować po Polsce, zapisać się na jogę, zrealizować marzenia przed lat…

Moje ambitne plany na emeryturę szybko ostudziła synowa. Ona też wyczekiwała mojego przejścia na emeryturę. Szybko zrobiła z mojego domu przedszkole i bez pytania mnie o zgodę podrzucała dzieciaki. Mówiła, że skoro wychowałam tyle pokoleń uczniów to wnuki to dla mnie sama przyjemność.

Oczywiście, kocham moje wnuki nad życie, ale nie wyobrażałam sobie codziennie poświęcać się im całkowicie. Chciałam wreszcie mieć czas dla siebie, w ciszy i spokoju rozkoszować się kawą, spotykać ze znajomymi. W myślach miałam wyrzuty sumienia, że myślę o sobie. Czułam się jak egoistka.

Rozczarowanie cała tą sytuacją odbiło się również na moim zdrowiu. Często chodziłam smutna, „zajadałam” smutki słodkimi przekąskami. Spałam też coraz gorzej. Po całym dniu z wnukami zostawałam sama ze stertą naczyń i bałaganem… Czas mijał, a ja byłam wykończona. Okazało się, że przejście na emeryturę to było piekło.

Pewnego dnia jednak mój los się odwrócił. Znajoma namówiła mnie na wycieczkę do Krakowa i pomyślałam – pojadę choćby nie wiem co! I tak też zrobiłam. Powiedziałam bliskim o swoich planach, ale szybko zostałam sprowadzona na ziemię.

– Zabierz wnuki ze sobą. Jeszcze nie były w Krakowie – powiedziała bez ogródek synowa.

Zamurowało mnie. Moja wizja wypadu z przyjaciółmi nagle legła w gruzach. Już widziałam jak inni spacerują po rynku, rozkoszując się pięknym widokiem, a ja nadzoruje maluchy. Chciałam iść do łazienki, aby po cichu się wypłakać, ale wzięłam głęboki oddech.

 – Jadę z przyjaciółmi, teraz jest mój czas – powiedziałam nauczycielskim tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Muszę odetchnąć. To już postanowione – dodałam oschle, nie patrząc w oczy nikomu. Bo przecież dlaczego miałabym się tłumaczyć?

Synowa i syn stali jak wryci. Nigdy mnie nie widzieli takiej stanowczej. Moje nauczycielskie oblicze chyba ich nawet trochę przeraziło, ale dzięki niemu zrozumieli, że potrzebuję czasu dla siebie. Od tamtej pory już nie „podrzucali” mi wnuków, zawsze pytali mnie o plany. Zrozumieli, że mam swoje życie i chcę czegoś więcej niż tylko wcielać się w rolę babci.

Ta rola jednak nadal jest dla mnie ważna. Musiałam jednak zawalczyć o siebie, bo przecież sama muszę „naładować baterię”. Wreszcie żyję tak, jak chcę i smakuję życie.

Kochane kobiety, czy macie odwagę żyć po swojemu? Ja miałam dużo szczęścia, bo bliscy szybko zrozumieli, że chcę od życia więcej. Wiem, że nie zawsze jest to łatwe, ale starajcie się walczyć o każdy swój dzień.

 

Chcesz nam opowiedzieć swoją historię? Napisz na barbara_gornicka@op.pl. Najciekawsze teksty opracujemy redakcyjnie i opublikujemy w rubryce „Z życia wzięte”.

 

dr Barbara Górnicka-Naszkiewicz

Marzec 24, 2022

Komentarze

Dodaj komentarz
Komentarz
Podpis
Adres e-mail
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
Zatwierdź

Powiązane artykuły